Wicca podstawy
Czasem ludzie dopiero
poznający Wicca pytają: po co "oddawać bogom cześć", skoro nie
jesteśmy ich marionetkami i niby nie musimy się przed nimi korzyć? Bywa też, że
inni, niewierzący, wyśmiewają się z osoby, która się modli lub odprawia rytuał:
o, płaszczy się, płaszczy! Żebra o wsparcie! A nam wmawia, że taki jest
niezależny!
Abstrahując zupełnie
od magii i proszenia bogów o pomoc przy rzucaniu czaru, w Wicca nie jest tak,
że bogowie czegoś od nas wymagają i będą obrażeni (albo nas ukarają), jeśli
tego nie dostaną. Jest na odwrót. Jeśli kogoś kocham, to sama się staram, żeby
mu to okazać. Nie spotykam się z moim chłopakiem i nie mówię mu, że go kocham
po to, żeby mu się przypodobać i żeby mi kupił nową sukienkę (dajmy na to),
tylko dlatego, że przebywanie z nim i sprawianie mu przyjemności jest dla mnie
radością. A gwarancję szczerości moich uczuć daje mi (i jemu) to, że sukienkę
sama sobie mogę bez problemu kupić.
Na tej samej zasadzie
- nie odprawiam rytuałów bo tak należy, bo tak mi powiedzieli, bo to jest
wymagane, żeby należeć do Wicca, ani nie dla własnej estetycznej satysfakcji,
czy poczucia, że "to takie (cool/mroczne/piękne i dobre)". Są one dla
mnie radosną okazją spotkania się z kimś, kogo kocham. (Dla ludzi, którzy
dopiero zaczynają, są one szansą na to, by bliżej poznać bogów). Nie widzę też
niczego złego w powiedzeniu im "dziękuję za pomoc, dziękuję za to, że ze
mną jesteście, dziekuję za wszystko, co dla mnie robicie, kocham was", bo
nie motywuje mnie do tego ani strach, ani potrzeba podlizania się. Rzeczywiście
jestem im wdzięczna. Wiem, że mogę sobie poradzić bez ich pomocy (za pomocą
zwykłych działań i magii), że nie jestem od nich zależna. To właśnie mnie
uwalnia od niepewności i pozwala ich naprawdę kochać.
Z drugiej strony, jak
zwykle ważne jest zachowywanie równowagi i zdrowe zrozumienie tego, czym jest
przywiązanie, przyjaźń czy miłość. Nie chodzi o całkowite poświęcenie swojej
indywidualności... całkowite uwielbienie i ubóstwienie drugiej osoby... lecz o
spotkanie dwóch równych sobie, dumnych z siebie, ale też szanujących i
doceniających drugą osobę jednostek. Miłość to partnerstwo, a nie pan-i-władca
oraz niewolnik. Takie są właśnie bostwa Wicca, nasi partnerzy - co czasem może
być ciężko zrozumieć ludziom, którzy są przyzwyczajeni do innego podejścia.
(Nie twierdzę natomiast, że tylko w Wicca bóstwa są partnerami wyznawców.)
Stąd uważam, że
wchodzenia w Wicca (jeśli się już ktoś zdecyduje na zmianę wiary, albo
wychowywanie dziecka w tej wierze) nie należy zaczynać od fascynacji otoczką i
gestami, czy nauki magii, wykuwania na pamięć znaczenia kierunków, sabatów,
kolorów i tekstów rytualnych, ale od poznania bóstw, wczucia się w naturę,
zrozumienia i zmiany światopoglądu i w ogóle drogi życia na wiccańskie. Nie
zapominając oczywiście przy tym o tekstach, świętach itd. Należy ich używać do
zrozumienia istoty religii, która jest w nich "zakodowana", a nie
powtarzać je ślepo i mechanicznie.
Dopiero wiedza
(intelektualna i uczuciowa): z jakiego powodu, dla kogo, kiedy i w jakim celu
używa się danej rzeczy nadaje temu użyciu sens. A nie, "macham różdżką, bo
tak kazali w książce". Choć trzeba też nią spróbować pomachać podczas paru
rytuałów - po czym nagle się zrozumie/poczuje, dlaczego robi się tak, a nie
inaczej. Zrozumienie bierze się nie tylko z książek czy przekazu ustnego, ale
również z doswiadczenia.
W jaki sposób czcimy bóstwa?
Powiedziałam, dlaczego
czcimy bostwa, teraz czas na zastanowienie się, jak. Skoro bóstwa są we
wszystkim, możemy z nimi nawiązać kontakt w każdej chwili. Do Księżyca odezwać
się - "witaj, matko", a do Słońca - "cześć, tato".
Odnajdować świętość w rzeczach codziennych - w uśmiechu ukochanej osoby,
wietrze w gałęziach, polowaniu kota na gołębie, miękkiej wiosennej ziemi. I to
jest dobre, bo przecież z kimś, kogo kochamy, chcemy przebywać często.
Po co w takim razie
nam święta? Po co rytualne narzędzia, których nie możemy zastosować w życiu
codziennym? Jeśli z bogami jesteśmy na codzień, to po co nam w ogóle takie
wyszukane formy kultu? Otóż święta są dla mnie radosną okazją spotkania się z
kimś, kogo kocham, w szczególny sposób. Na kolację przy świecach czy większą
imprezę idziesz ze swoim partnerem raz na jakiś czas. Jest to dla ciebie
*szczególna* okazja, dlatego podkreślasz ją wyjątkowym ubiorem, zachowaniem,
fryzurą, czy czym tam jeszcze. Pełnego rytuału nie odprawia się codziennie, bo
nie do tego służy. Różdżka, na przykład, nie ma zastosowania w życiu codziennym,
bo jest jak ta sukienka na imprezę - zarezerwowana na wyjątkowe okazje, kiedy
"zapraszasz bogów na kolację przy świecach".
A czemu akurat
różdżka, Athame, kielich, zakreślanie kręgu i takie a nie inne święta? Po
prostu - to jest tradycja Wicca. Tak czci się naszych bogów. To znają, lubią i
z tego się cieszą. Inni bogowie mogą lubić co innego. Na tej samej zasadzie
jedną osobę zaprosisz na pizzę do knajpy, a inną na ciasto do domu. Osobiście
uważam, że wtykanie różnych bogów w formę rytuału obcą ich kultowi (np. próby
zapraszania bóstw nordyckich do rytuału stylizowanego na grecki, ALBO do
rytuału stricte wiccańskiego) wynikające z poglądu "wszyscy bogowie są
jednym Bogiem, a wszystkie boginie jedną Boginią", są okazaniem braku
szacunku dla tych bóstw. Cholerna, twardogłowa politeistka ze mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz