środa, 27 lutego 2013

"MROKI ŚREDNIOWIECZA" Józef Putek

"MROKI ŚREDNIOWIECZA" Józef Putek

(fragment)

 


Józef Putek był działaczem ludowym, prawnikiem i publicystą. Napisał książkę "Mroki Średniowiecza" była jedną z śmielszych prac wydanych w okresie międzywojennym traktującą o reliktach średniowiecza. Poruszył w niej tematy, które często pomijano w publikacjach. Opisał zwyczaje, przesądy, stosunek ludności wiejskiej do kościoła, epidemie i tortury w średniowieczu. Wprowadza nas w tematykę czarów, magii.

Czary i magia nie są tworami średniowiecza. Wiara w nie zrodziła się wraz z powstaniem ludzkości. Stanowią element, który fascynuje i będzie fascynował ludzi. Nie była to tylko dziedzina zainteresowań ludności wiejskiej. Rad znachorów i wieszczek zaciągali się politycy, wojskowi, a nawet duchowni. Dla przeróżnych astrologów, jasnowidzów było to znakomite źródło dochodów. Przewidując przyszłość i udzielając rad mogli pozwolić sobie na całkiem dobre życie.

W XIII wieku walką z czarownicami zajęli się sędziowie trybunałów Świętej Inkwizycji.. Tysiące ofiar na stosach, wygnania, napiętnowania nie dały skutku. Ilość czarownic nie zmniejszała się lecz zwiększała. W świetle prawa czarownice były oszustkami lub osobami chorymi. Dla Świętej Inkwizycji miały sprowadzać klęski żywiołowe. Dawano wiary że czarownica może spowodować zepsucie jedzenia. Miały dokonywać zabójstw dzieci, z których miały produkować różnorakie eliksiry. Wiara w te i inne niedorzeczności prowadziła do obwiniania czarownic za wszelkie zło, które spadało na ludzi.

Prawo niemieckie, zawarte w "saksonie", które stosowano również w Polsce mówiło: "Każdy chrześcijanin, który jest heretykiem lub trudni się czarostwem, lub truciem ma być na stosie spalony".

Papież Innocenty VIII stwierdził "że wiele osób zapominając o zbawieniu duszy i wierze katolickiej wdaje się w kontakty z demonami, co prowadzi do wielu zniszczeń za pomocą czarów: giną nowo narodzone dzieci, na polach nie ma plonów". Ugruntowało to wśród ludu wiarę w czarownice i demony oraz różne inne wymyślone postacie. Kościół tym samym stał się teraz propagatorem walki z nimi.

Piotr Skarga w jednej ze swych prac opisał spotkanie Żyda czarownikiem Zambrozym papieżem Sylwestrem I. Podczas tej rozmowy, która miała mieć miejsce w 310 roku Żyd uśmiercił woła któremu miał szepnąć tajemnicze słowo do ucha. Papież widząc to powiedział mu żeby go teraz wskrzesił. Lecz Żyd już tego nie umiał dokonać. Wtedy papież wezwał imię Boże, rozkazał aby wół wstał i tak się też stało. Rzymianie obserwujący to zdarzenie przyznali racje Sylwestrowi I a Żydzi przyjęli świętą wiarę.

Piotr Skarga napisał wiele słów o czarownicach, czartach i złych duchach. Opisał też żywoty dwóch Makarych. Jeden był cudotwórcą, który potrafił przywrócić kobiecie klacz zamienioną w ludzką postać. Drugi, którego dręczyły cielesne pokusy gdzie przez 6 miesięcy siedział przy błocie w bagnistej puszczy, gdzie kąsały go komary. Po czym pokusy minęły bez powrotnie.

Nigdy o czary nie obwiniano szlachcianki. Zawsze oskarżenia kierowano w kierunku prostych wiejskich lub miejskich kobiet. Sędziami w sprawach o czary był wójt i siedmiu przysięgłych. Opisy sprawy i sposobu wykonania wyroku można było ustalić na podstawie aktów i ksiąg sądowych wiejskich i miejskich. Można było się również dowiedzieć z nich o liczebności ofiar tych procesów.

Na trzy sposoby przeprowadzano procesy przeciwko czarnoksiężnikom:

- "gdy ktoś przed sędzią oskarży kogoś o występek czarostwa, obiecując go dowieść i zapisuje się na poniesienie kary na wypadek nie udowodnienia występku",

- "gdy ktoś donosi o czarownicy, nie zobowiązuje się przeprowadzić dowodu, ani nie skarży formalnie lecz mówi, że donosi z żarliwości religijnej",

- "przez inkwizycje, kiedy nie ma nikogo, który by skarżył, lecz w jakimś mieście lub wsi szerzy się plotka, że są czarownice",

Istniały trzy rodzaje czarów i zaklęć:

    ` SPECIES DIVINATORIA- był to rodzaj czarowników którzy zajmowali się wróżeniem i przepowiadaniem przyszłości, doradzali i wykonywali specjalne mikstury. Nazywano ich nekromantami lub czarnoksiężnikami. I oni właśnie wykonywali te czary.

    SPECIES AMATORIA- przeznaczone były dla amatorów tego fachu. Miały spowodować otwartość seksualną drugiego partnera,

    SPECIES VENEFICA (MAZEVICA)- był to najgorszy czar wypowiadano go w celu nieszczęścia i dotknięcia drugiej osoby jakąś chorobą.

Różne były sposoby by oskarżony lub oskarżona przyznali się do winy. Najczęściej poddawani zostali 5 próbom:

- próba łez- istniało domniemanie że czarownica nie płacze. Sędzia zaklinał podejrzaną na łzy Jezusa Chrystusa, które za zbawienie wylewał na krzyżu. Jeśli oskarżona była winna nie płakała, a niewinna wylewała łzy.

- próba szpilkowa- ciało oskarżonej golono na wszystkich częściach. Wierzono, że jeżeli się czarownicę "odwłosi" diabeł przestaje mieć nad nią moc. Wtedy szukano znamienia w postaci plamy i w to miejsce wkłuwano szpilkę. Krew z tego miejsca nie ciekła.

    próba ogniowa- rzadko stosowana, niewinna osoba miała przenieść bez obrażeń gorące żelazo,
    próba wodna- kobiety zawiązane wrzucano do wody. Jeżeli związana pływała była czarownicą.
    próba wagowa- kobiety za lekkie uważane były za czarownice.

W Polsce wierzono, że czarownice latały na ożogach i miotłach, ruskie - w stępie, żmudzkie na miotłach, litewskie - na łopatach. Przed każdą wyprawą smarowały się tłuszczem dziecięcym, gałązkami topolowymi i specjalnym eliksirami do tego przygotowanymi.

Podczas procesu jedna z czarownic opowiadała o zlocie na Łysej Górze: "Gdyśmy chodziły na chmiel do lasa - zeznaje jedna czarownica - nalazłyśmy miejsce okrągłe za łąką Maćkową, i mówiły inne, że tu czarownice tańcują, i niedługo wzięły mię z sobą na toż miejsce Bielicka i Kotwaska - i niosło nas coś wszystkie, nie chodziłyśmy piechotą, i tańcowałyśmy tam i innych dosyć było, ale nieznajome, bo miały kaptury na gębie. Grywał nam chłop nieznajomy, czarną gębę miał. Na długim drewnie pijałyśmy piwo, ale nie wiem, kędy je brały. Zbierają się tam na Boże Wstąpienie. Kotwaska i Bielicka były u mnie, namawiając się z sobą. Te, co były w kapturach, były grzeczne, pleczyste, biedrzyste, tańcowały z pany. Kotwaska świeczkę trzymała, a szklanicę ja, nalewając innym paniom. Na Łysej Górze bywa nas tam ćma, że okiem nie przejrzy. Smarowałam się u Kotwaskiej. Kiedy się smaruję pod pachą, zaraz kominem wylecę. Mam też towarzysza Wcieutowskiego, ale ze mną żyć nie chce, bom nie warowna (nie dziewica). Jadwigę Kazimierzową na Łysej Górze poznałam po pasku srebrnym kręconym. Miała pachołka swego Laskowskiego i innych dosyć z nią było nieznajomych... Woźnę z Turku zwałyśmy królową, służyłyśmy jej, kłaniałyśmy się jej ubogie, miała kaptur na twarzy, była w kożuchowym minderaku, a w palendorze, i inne z nią miały kapturki czarne na gębach... tylko dziurką przez kapturek piły, a ci zdrajcy, oszukańcy, szatani po jednej dziurze w nozdrzach mieli, a nogi jak bociany. Ta Łysa Góra jest pod Poznaniem. Te starsze dostatnie panie pijały wino, a my, ubogie wsianki, piwo; i my nalewamy i kłaniamy się za każdym razem niziutko, z wielkim strachem"( cytat zaczerpnięty z pracy pani Milewskiej, Pamiątki historyczne krajowe, Warszawa 1848).

Tortury i palenie praktykowano zarówno we wsiach szlacheckich jak i klasztornych. Istniały odtrutki na czary niewiast czarownic. Był to cały rytuał zabiegów mających oddalić nieszczęście.

Przykłady wyroków na czarownice w Polsce:

- Sąd w Turku skazał Annę Jedynaczkę i Annę Bogdankę na spalenie na stosie, za rzekome przymierze z diabłem, zaś w 1664 roku skazał na spalenie Agnieszkę Podgolonkę.

    W roku 1645 w Poznaniu spalono Reginę Borożkę, przyznała się do przymierza z czartem,
    W roku 1721 w Poznaniu ścięto Andrzeja Bocheńskiego, za podpisanie grograt własną krwią diabłu.

Tego typu wyroków było tysiące. Dochodziło również do samosądów na osobach podejrzanych o czary.

Po rokiem 1276 opisana jest historia pewnego człowieka który będąc już na łożu śmierci był namawiany do spowiedzi. Odmawiał tłumacząc się tym, iż jest oddany diabłu "Zaraz też usłyszeli uderzenia, którymi go diabli traktowali, ale nikogo nie widzieli, tylko słyszeli trzask i plask uderzeń i widzieli rany, a sińce na ciele. Umierający zaś nie mógł głosu żadnego ze siebie wydobyć, tylko twarz marszczył i wykręcał i tak śród plag diabelskich życie zakończył".

Natomiast u Długosza w dziele "Studia o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych" znajdujemy informacje o szlachcicu Łukaszu Słupeckim który pełniąc awanturnicze życie został opętany przez diabła: "Diabli bili go, wyłamywali mu członki ze stawów. Słupecki krzyczał przeraźliwie. Słychać też było wrzaski diabłów i cięcia suchych razów. Ale nikt diabłów koło opętanego nie widział. Słupecki zażądał wreszcie, aby mu sprowadzono z Chełmna sławnego egzorcystę, Jana Kazimierskiego, »qui energumenos exorcismis curare intrepide solitus erat«. Kazimierski starał się uwolnić chorego od plag. Lecz diabeł odgrażał się głośno, że powetuje sobie na domownikach, jeżeli mu ksiądz przeszkodzi z Łukaszem. I rzeczywiście, pochwycił 14-letniego chłopca, wsadził mu głowę w otwór rozpalonego pieca. Swąd spalenizny odkrył sprawę diabelską. Potem obrzucał diabeł smołą i gnojem księdza, ministrantów, etc."

Polskie sądownictwo kształtowało się po wpływem nurtów przychodzących z Niemiec. To właśnie z stamtąd przyszedł scenogram prowadzenia procesu o czary. Podstawowym dowodem w sprawie było przyznanie się do winy które często wywierano na ofierze siłą. Do tego służyły różnego typu maszyny. znajdujemy całą gamę środków które miały doprowadzić do tego by ofiara krzycząc z bólu przyznała się do winy. Wymyślano coraz to nowocześniejsze maszyny do torturowania. Same tortury podzielone były na kilka stopni. Każdy ze stopni mógł być jeszcze urozmaicony o jakąś inną torturę. Wszystko rozpoczynało się o uwięzienia podejrzanego. Podejrzanych umieszczano w piwnicach pod budynkami lub w specjalnych pomieszczeniach do tego przeznaczonych. We Lwowie więzienia nosiły nazwy: Awedyczka, Gielazynka, Pod Aniołem, Wesoła. W Krakowie za więzienie służyły piwnice po ratuszem. Więźnia krępowano i przywiązywano do ściany lub związywano mu nogi i ręce. Nazywano to kozłem. Często bito ich przy tym. Do ograniczenia ruchu człowieka służyły dyby. Były to grube kloce drzewa położone na siebie i skręcone śrubą. W każdym klocku wyżłobiony był otwór w formie koryta. Wkładano tam ręce i głowę na kolanach lub na stojąco znoszono tą katorgę. Przywiązywano ich także za ręce do sufitu lub za nogi. Można sobie tylko wyobrażać jak przeraźliwie wyglądały te więzienia.

Sędzia mógł skazać na różnoraki tortury w Polsce jak i w Niemczech stosowano:

- zaśrubowanie kciuków- służyło do tego specjalne urządzenie którym ściskano kciuki,

    sznurowanie ramion- używano do tego lin włosianych lub konopnych. Oskarżonego obwiązywano linami poczym trzy osoby rozciągały je,
    "hiszpańskie buty"- nazywano tak dwie żelazne płyty podobne do rozciętej cholewy buta, które zakładano na łydkę i zaśrubowywano.
    przypiekanie- stosowano do tego ogień lub inne rozżarzone przedmioty, często łączono to z innymi torturami.

W niemieckich muzeach znajdziemy jeszcze inne rodzaje nazrzędzi, które służyły do tortur ;

- "tron dziewiczy" lub "konfesjonał"

- "deptak"

- "kołnierzyki"

Tortury stosowano tylko przeciwko chłopom lub mieszczanom. Szlachcic nie mógł być poddany nim, chyba że popełnił zbrodnie polityczną. Prawo zwyczajowe zabraniało także tortur dzieci poniżej 14 roku życia jak również osób starszych powyżej 60 roku życia. Również duchowieństwo było wyłączone spod tego typu kary.

Tortury wykonywano zwykle przed godzina 12 nie dając wcześniej więźniowi nic do jedzenia. Trwały one od kilkudziesięciu minut do paru godzin. Dbano o to by wykonywano je w takich miejscach by krzyki i wrzaski nie wydostawały się na zewnątrz. Oskarżonych często kneblowano lub zakładano na niego specjalny przyrząd tłumiący krzyku zwany "gruszką". Wykonywaniem tortur zajmował się kat. Mieszkał on zwykle poza miastem. Był dobrze opłacany. P pensja kata w Poznaniu wynosiła 332 zł, a w Krakowie 188 zł rocznie. Utrzymanie kata było bardzo kosztowne toteż nie każde miasto mogło sobie pozwolić na zatrudnienie tego rzemieślnika. A tradycje katowskie przechodziły z ojca na syna. Aby zostać katem trzeba było przejść niższe stopnie nauki i praktyki tego rzemiosła. Pierwszym stopniem wtajemniczenia była funkcja oprawcy. Mógł on jedynie poćwiartować lub powiesić ofiarę.

Tortury w Polsce zniósł akt z 1776 wydany przy okazji procesu czarownic z Doruhowa. Wkrótce potem i inni zaborcy wprowadzili go na całym obszarze kraju.

Przeraża procedura sądowa ale jeszcze straszniejszy był system kar. Znane są kary jak kara gruchotania nóg i rąk, obcinania rąk, uszu, wyrywania języka, które jednak z biegiem czasu, jako samoistne kary zanikały. Z kar cielesnych najdłużej przetrwała kara piętnowania, czyli wypalania znaków na twarzy. Wczasach Bolesława Chrobrego karano również za cudzołóstwo. Specyficzną karą za czasów Kazimierza Wielkiego było odszczekania kłamstwa pod stołem. Człowiek który obraził innego zarzucając mu nieprawe pochodzenie był karany w ten sposób. Kara włóczenia końmi znana była już za króla Łokietka. Stłumiono wtedy bunt mieszczan krakowskich w ten sposób, że włóczono ich końmi przez ulice pod szubienice.

Stosowano cały wachlarz kar od ucięcia palca do poćwiartowani od bicia kijem do miażdżenia kołem. Wynika z tego że system był barbarzyński i okrutny.

. Zachowane księgi sądowe wiejskie i miejskie zwierają system kar stosowanych przez sądy wójtowskie. Często skazywały człowieka na grzywnę lub publiczne obmówienie i szyderstwa. Do bardzo ciekawej kary należy leżenie krzyżem w kościele. Po wykonaniu kary winę odpuszczano lub podtrzymywano. Karano również zsyłając na roboty publiczne lub na grzywnę która przekazywano na zbożny cel. Do kar należało również wypędzenia z miasta bądź też ze wsi. Wyroki sądów miejskich wykonywano pod figurą sprawiedliwości, czyli pod pręgierzem. W Poznaniu przetrwał on do wojny. Była to figura przedstawiającego rycerza z mieczem w ręku. Podobne figury miał też inne miasta w Polsce.

. Wśród rodzajów kar wykonywanych w Polsce nie zabrakło również kary śmierci. Wykonywano ja na różne sposoby poprzez powieszeni, utopienie zagłodzenie, wbicie na pal, palenie żywcem na stosie, ścięcie głowy, zakopywano żywcem, ćwiartowano a także na wszystkie niemal możliwe sposoby.

Egzekucje wykonywano publicznie na oczach ciekawych widzów. W pewnym okresie palenie czarownic było jedną z atrakcji jarmarków. Domu skazańców palono i rozbierano a ziemie orano by nie pozostało nic po nim.

Z książki dowiadujemy się mnóstwo ciekawych choć zaraz wstrząsających historii. Czytając ją zastanawiamy się czy aby na pewno obyczaje ze średniowiecza zaginęły. Czy dziś z niektórych krajach nie stosuje się tych samych metod? Można stwierdzić że dużo wynieśliśmy ze średniowiecza choć czasem niekoniecznie dobrego. być może za kilka wieków powstanie książka o mrocznych czasach XXI wieku i ówcześni ludzie będą się dziwić jak można dopuścić do takich zbrodni i okrucieństw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz