Necronomicon Simona
Necronomicon Simona (Simon's Necronomicon, czasem także znany jako Simonomicon)
od momentu wydania wzbudza największe kontrowersje spośród wszystkich
dostępnych wersji bluźnierczej księgi. O ile inne z nich mają być tylko
żartem (tak jak Liber Logaeth, czy też Necronomicon L. Sprague-De Campa), ta wersja jest rzekomo prawdziwa.
Jednak argumenty przemawiające za jej autentycznością są po prostu
marne. Sama książka pełna jest błędów, naciąganych faktów i uproszczeń.
Jak we wstępie pisze sam wydawca, pewnego dnia zgłosił się do nich niejaki Simon, należący do tzw. wędrownych biskupów *.
Miał on zetknąć się z grecką wersją Necronomiconu i przełożył ją na
angielski. Zgodził się na publikację, ale pod jednym warunkiem -
oryginał manuskryptu nie może zostać nikomu pokazany. Już to budzi duże
wątpliwości. Badacze zazwyczaj nie pracują na oryginalnym tekście, tylko
na fotokopiach oryginału, dlaczego więc nie zgodzono się na publiczne
zaprezentowanie tekstu? Może po prostu dlatego, że oryginał nie
istnieje? Cała ta historia wygląda jak opowieść rodem z opowiadań
Lovecrafta: tajemniczy mnich, manuskrypt, tajemnica, niewyjaśnione
wypadki towarzyszące próbom wydania etc. Sam Simon twierdzi, że jeden z
rozdziałów jego tłumaczenia - Urilia text - cytuję: może być 'Tekstem z R'lyeh' Lovecrafta. Brzmi to zadziwiająco, skoro Samotnik z Providence w swoich opowiadaniach nigdy nie wspominał o Tekście z R'lyeh, który został wymyślony przez Augusta Derletha, i to już po śmierci Lovecrafta!
Trochę bardziej obeznany w mitologiach czytelnik od razu zauważy, że Necronomicon
Simona jest mieszaniną przeróżnych dostępnych tłumaczeń mitów i
magicznych tekstów z Mezopotamii. Simon miesza ze sobą teksty
sumeryjskie, akadyjskie, babilońskie i asyryjskie, a gdzie nazwy bóstw
są zamazane, wciska nazwy z Mitów Cthulhu.
Tłumacz stara się nam także pokazać zadziwiające, według niego, podobieństwo między Mitologią Lovecrafta a systemem magicznym Aleistera Crowleya. Jego argumenty są nieprzekonywujące, np. chce, abyśmy uwierzyli, że słowo Cthulhu i greckie stele (tak jak Stele Of Revealing ** Crowleya), to jedno i to samo tylko dlatego, że w zapisie greckim wygląda to tak: CTH^H.
Inne przykłady są jeszcze bardziej niedorzeczne, np. rzekome
podobieństwo pomiędzy bożkiem Panem Crowleya a Shub-Niggurath
(Shub-Niggurath jest rodzaju żeńskiego!) lub między okrzykiem Ia!, znanym z opowiadań HPL-a a Io!
Crowleya (które z kolei miało być powiązane z bóstwem Iao, które wg
Simona jest innym zapisem imienia sumeryjskiego boga Ea; zresztą tu sam
sobie zaprzecza, gdyż w jego wersji Necronomiconu jest ono używane jako lovecraftiański okrzyk).
Simon widzi też wielkie podobieństwo między Mitologią Lovecrafta a mitami mezopotamskimi. Pisze on co następuje:
Lovecraft w Mitologii Cthulhu
opisał pewien rodzaj chrześcijańskiego mitu o walce pomiędzy
przeciwstawnymi siłami Światła i Ciemności, pomiędzy Bogiem i Szatanem.
Oraz:
Mówiąc najprościej, są dwie
"drużyny" w mitach: Starsi Bogowie, o których niewiele jest wiadomo
oprócz tego, że jest to gwiezdna Rasa, która czasem przychodzi
człowiekowi na ratunek i że odpowiada chrześcijańskiemu "Światłu";
Wielcy Przedwieczni, o których wiemy dużo, czasami najdrobniejsze
szczegóły, odpowiadają "Ciemności". Ci ostatni są Złymi Bogami, którzy
nie życzą dobrze Rasie Ludzkiej, nieustannie próbują przedostać się do
naszego świata przez Bramę lub Wrota, które wiodą z Zewnątrz do
Wewnątrz..
I znów mamy tu sprzeczność. Lovecraft
nigdy nie pisał o Starszych Bogach, ani o kosmicznym konflikcie pomiędzy
Dobrem a Złem. Bóstwa Lovecrafta nie są złe w naszym znaczeniu tego słowa, raczej trudno stosować do nich ziemskie kryteria moralne. Trudno też stwierdzić, że nie życzą dobrze rodzajowi ludzkiemu
- nasza rasa jest im obojętna. Pomysł konfliktu pomiędzy Starszymi
Bogami a Wielkimi Przedwiecznymi wyszedł od Augusta Derletha i do dziś
miłośnicy Mitów Cthulhu spierają się, czy rzeczywiście można takie jasne
podziały stosować.
Równie swobodnie Simon traktuje imiona bóstw z panteonu Lovecrafta. W jego Necronomiconie Cthulhu pojawia się jako Kutulu. Nazwa ta nie pojawiła się nigdy wcześniej. Simon wywodzi ją od Kutu, miasta Kutha oraz od Lu, czyli człowiek (człowiek z Kuthy). Prawidłowa forma, jeśliby przyjąć takie tłumaczenie, wyglądałaby w zapisie: Lu-Kutu.
Co z tego, skoro nijak to się ma do Cthulhu, którego trudno uznać za
człowieka! Tłumaczenie to jest więc niedopuszczalne. Azathoth z kolei
to, według Simona, Azag-Thoth. Azag to w mitologii sumeryjskiej demon, natomiast Thoth
to koptyjskie imię egipskiego boga mądrości, Tehuti. Dlaczego połączono
akurat te dwa imiona, nie wiadomo. Fakt, brzmią one razem dobrze, ale
jak się ma pomniejszy demon i egipski bóg mądrości ze Ślepym Bogiem
Chaosu, określanym zawsze przez Lovecrafta jako Zidiociały?
Shub-Niggurrath u Simona to Ishnigarrab, a Yog-Sothoth to Iak Sakkak.
Ale nie trzyma się kurczowo tych form, czasem mamy więc Yog-Sothota,
Azatota, shuggotha zamiast shoggotha etc. Abdul Alhazred raz nazywany
jest Szalonym Arabem, a raz szalonym Arabem.
Co dziwne, nie pojawiają się u Simona bóstwa, których spodziewać się można było po prawdziwym Necronomiconie.
Nie ma Nyarlathotepa, Yiga, Ghatanothoi czy chociażby Rhana-Thegotha, o
Nugu i Yebie nie wspominając. Zamiast tego mamy cały szereg bóstw z
panteonu Sumeru: Marduka, Tiamat, Pazuzu, Enki, Nannę,
Inannę (Ishtar), których nijak nie da się połączyć z Mitami Cthulhu. To
samo tyczy się gwiezdnych ras, na przykład mi-go, które często
pojawiają się u Lovecrafta. Simon (czy też Abdul Alhazred) wydaje się o
nich zapomniał... (szczegółowe omówienie nieścisłości dotyczących
mitologii Mezopotamii w Necronomiconie Simona można znaleźć w krążącym po Internecie tekście pt. Necronomicon and ancient Sumer: Debunking the Myth).
Wątpliwości mnożą się, im bardziej zagłębiamy się w tekst:
Mitologia Lovecrafta opowiada
o chtonicznych *** bóstwach, podziemnych bogach i boginiach, podobnych
do Lewiatana ze Starego Testamentu. Wymowa słowa "chthonic" brzmi
'katonic', co tłumaczy słynną lovecraftowską rzekę Miskatonic i
Uniwersytet Miskatonic , nie wspominając już o głównym bóstwie jego
panteonu, Cthulhu, morskim potworze, który spoczywa "nie martwy, lecz
śpiący" poniżej świata; Wielki Przedwieczny i domniemany wróg Rodzaju
Ludzkiego i inteligentnej Rasy.
Ten krótki fragment nasuwa szereg uwag, na które zwrócił uwagę badacz Dan Clore:
- W wymowie słowa chtoniczny ch jest nieme, więc trudno od tego słowa wywodzić Miskatonic.
- Morskie potwory raczej trudno uznać za istoty chtoniczne.
- Nazwa Miskatonic ma raczej korzenie indiańskie.
- Imię Cthulhu pochodzi z kosmicznego języka poprzedzającego ludzkość o eony, więc nie może pochodzić od słowa chtoniczny, choć Lovecraft tworząc je, mógł się inspirować właśnie tym słowem. Poza tym, wersja ta kłóci się z poprzednią tezą Simona, czyli o Kutu-Lu, formie używanej w jego całym Necronomiconie.
- Cthulhu nie jest głównym bóstwem panteonu Lovecrafta; jego rola jest ważna ze względu na jego bliskość - spoczywa uśpiony na dnie oceanu, a nie rezyduje gdzieś w otchłaniach kosmosu.
- Cthulhu nie jest morskim potworem, tylko pozaziemską lub pozawymiarową istotą uwięzioną pod oceanem.
- W rzeczywistości Cthulhu nie jest wrogiem rodzaju ludzkiego; ludzie po prostu stoją mu na drodze.
- O jakiej inteligentnej Rasie Simon wspomina, nie wiadomo.
Istnieje kilka plotek na temat rzeczywistej tożsamości autora. Według jednej z nich, pod pseudonimem Simon kryje się Herman Slater (na zdjęciu), właściciel okultystycznej księgarni Magickal Childe
w Nowym Jorku, który rzeczywiście wspomniany jest w książce. Inna,
bardziej prawdopodobna pogłoska, mówi o magu potrzebującym pieniędzy,
który później zyskał nazwisko na polu magii chaosu. Mniej
prawdopodobnymi kandydatami do roli autora "Necronomiconu Simona" są też
m.in.: L. Sprague-De Camp, Colin Wilson, L. Ron Hubbard (pisarz sci-fi, członek O.T.O. Crowleya i założyciel Kościoła Scjentologicznego), Robert Anton Wilson (autor m.in. trylogii Illuminatus!), Sandy Pearlman (inspirujący się twórczością Lovecrafta autor tekstów grupy Blue Oyster Cult), czy nawet sam guru kontrkultury ipapież LSD, Timothy Leary.
Necronomicon Simona składa się z 12 rozdziałów. Księgę otwiera pierwsza część Testamentu Szalonego Araba - fabularyzowany pamiętnik rzekomego autora księgi, w której opowiada o swojej przeszłości i pierwszym zetknięciem z Nieznanym.
W dalszych rozdziałach to on będzie przewodnikiem, wykładając
czytelnikowi wszystko to, czego się nauczył na temat mrocznych ścieżek
Wielkich Przedwiecznych. Czytając obie części Testamentu (druga kończy Necronomicon)
ma się wrażenie, jakby było to opowiadanie jednego z pisarzy z kręgu
Lovecrafta. I to dobre opowiadanie, dramatyczne, trzymające w napięciu.
Niemal sami czujemy na plecach oddech demonów czyhających na Alhazreda i
słyszymy niepokojące skrobanie do drzwi...
Drugi rozdział to O Zonei i ich właściwościach
- opis siedmiu sfer siedmiu sumeryjskich bóstw, które zajmujący się
magią Mitów musi kolejno pokonywać, wspinając się po szczeblach Drabiny Świateł. Każda sfera (gr. zonei)
jest opisana, każdy z bogów ma swoją świętą liczbę i kolor. Każda brama
ma swoją magiczną pieczęć. Tutaj mamy pierwszą sugestię, że Necronomicon Simona jest podręcznikiem magicznym.
Trzecia część to Księga Wejścia i Poruszania Się
- praktyczny poradnik. Szczegółowy opis praktyk magicznych, niezbędnych
do otwarcia Bram do kolejnych sfer. I znów mamy podane magiczne
symbole, po jednym na każdą Bramę. Właśnie takich treści spodziewaliśmy
się po prawdziwym Necronomiconie, nieprawdaż? Szkoda tylko, że rozdziały przesiąknięte są postaciami z mitologii sumeryjskiej, a nie lovecraftowskiej...
W czwartej części pt. Inwokacje Bram znajdziemy siedem zaklęć otwierających Bramy. Krótkie zaśpiewy, skierowane do bóstw opiekujących się sferami.
Części piąta i szósta (Zaczarowanie boga ognia i Zaczarowanie Strażnika)
to zaklęcia niezbędne do kontroli nad demonami pomocnymi w wędrówce po
strefach. Na przykład Strażnik sprawuje pieczę nad ciałem podróżnika,
kiedy jego ciało astralne podróżuje. Jednak jeśli czarownik popełni
jakiś błąd, Strażnik natychmiast go zabije i powróci tam skąd przyszedł.
Nie jest istotą dobrą, a jedynie spętaną zaklęciem, przez to posłuszną.
Księga Maklu,
część ósma, jest spisem egzorcyzmów i zaklęć ochronnych przeciwko
Siedmiu Złym Duchom, które przekazał swoim kapłanom bóg Enki. Tytuły są
bardzo wymowne: Inkantacja przeciwko Wielkim Przedwiecznym, Egzorcyzm przeciwko Azag-Thothowi i jego emisariuszom, Spętanie złych czarowników, czy Najdoskonalszy czar przeciwko hordom demonów, które napadają w nocy.
Tekst Magan -
czyli część dziewiąta - to jakby sumeryjskie eposy w pigułce. Mamy tu do
czynienia m.in. z opisem zejścia bogini Inanny (Ishtar) do królestwa
podziemnego. Jak widać, albo Simon po prostu przepisał z już dostępnych
źródeł, albo miał do czynienia z opisem tych samych wydarzeń co, na przykład, w Enuma Elish.
Księga Pięćdziesięciu Imion to szczegółowy opis mocy boga Marduka. Każdemu z jego imion przypisany jest sigil ****, każde z jego wcieleń dysponuje inną mocą. Księga ta do złudzenia przypomina klasyczny grimoire, tzw. Mniejszy Klucz Salomona, czyli złowieszczą Goecję,
w której w identyczny sposób wymienia się imiona demonów, ich
właściwości i przedstawia ich sigile. Simon wydał w osobnej książce
zatytułowanej Book Of Spells (Księga Zaklęć) dodatkowe rozwinięcie tego rozdziału, stanowiące dokładne wskazówki dla zajmujących się magią.
Tekst Urilia albo Księga Robaka, najbardziej złowróżbna część Necronomiconu,
to opisy nie tylko mrocznych demonów w rodzaju Pazuzu, Tiamat czy
Humwawy, ale także Azag-Thotha czy Kutulu. Znajdziemy tu także ich
magiczne symbole oraz zaklęcia, a także Hymn do Wielkich Przedwiecznych.
Necronomicon Simona kończy się drugą częścią Testamentu Szalonego Araba.
Alhazred staje się ze zdania na zdanie coraz bardziej nerwowy,
jednocześnie wyczuwa się jego zrezygnowanie i pogodzenie z nieuchronnym
losem. Korzystając z ostatnich chwil swego życia, stara się przelać na
papier jak najwięcej cennych wskazówek. Tekst kończą mrożące krew w
żyłach słowa:
Gwiazdy pogasły na swych
miejscach, a Księżyc blednie przede mną, jakby zasłony zarzucono na jego
płomień. Demony o psich twarzach zbliżają się do obwodu mojego
sanktuarium. Dziwne linie pojawiają się wyrysowane na moich drzwiach i
ścianach, a światło z okien coraz bardziej gaśnie.
Zerwał się wiatr. Ciemne Wody poruszyły się. Oto jest Księga Sługi Bogów...
Trudno jednoznacznie ocenić Necronomicon Simona.
Jedno jest pewne - nie jest to księga, którą miał na myśli Lovecraft.
Dodatkowe zamieszanie wprowadzają tu adepci praktykujący magię,
twierdzący, że zaklęcia w nim zawarte naprawdę działają. Co gorsza, są
tak potężne, że mało kto jest w stanie opanować siły rozpętane przez
odprawienie któregoś z tych rytuałów. Ponoć wielu magów przypłaciło
swoje eksperymenty utratą zmysłów.
Prawdziwie wciągająca historia
OdpowiedzUsuń