Austin Osman Spare
W wieku osiemnastu lat Austin Osman Spare
został wystawiony w Royal Academy i okrzyknięty artystycznym geniuszem.
Dwadzieścia lat później był już zupełnie zapomniany, sprzedawał za
grosze swoje obrazy w okolicznych knajpach. Dziś rysunki i obrazy
Spare`a są warte niemałą fortunę, zaś jego pisma spłodziły całą
generację okultystów. W poniższym artykule Phil Baker przedstawia dziwną karierę tego niezwykłego artysty, wizjonera i maga.
Kariera
Austina potoczyła się zupełnie na odwrót, niż większości znanych
malarzy. Zaczynał na prestiżowych wystawach, skończył w obskurnej
londyńskiej piwinicy. W momencie swojej śmierci w 1956
roku był już zupełnie zapomniany przez arystyczny światek, jednak parę
lat później był już człowiekiem - legendą, nie tylko z powodu swojej
niezwykłej sztuki, ale także jeszcze bardziej niezwykłego życia jako
dwudziestowiecznego czarownika i teoretyka magii.
Urodzony w 1886 roku
jako syn policjanta, Austin Spare był okrzyknięty prawdziwym młodym
geniuszem, i zarazem enfant terrible edwardiańskiego światka
artystycznego. Będąc najmłodszym malarzem kiedykolwiek wystawionym w Royal Academy artystą (1904 rok ), Spare rozpoczął studia na Royal Academy Of Art,
jednak poniewczasie zrezygnował z edukacji w niej. W 1907 roku miał
swoją pierwszą wystawę na West End, w Bruton Gallery. Niektórym krytykom
nawet się podobała ( prawie że niezrównana, jego kreska nie ma sobie równej od czasów Aubreya Beardsleya, jego wyprzedzający swoje czasy talent jest jednocześnie przerażający i niezrównany w kreowaniu zalewów niewyobrażalnego horroru), jednak innym mnie - ci krytycy postrzegali prace Spare`a jako nienormalną, zdegenerowaną i patologiczną. George Bernard Shaw
miał podobno powiedzieć, że lekarstwa które bierze Spare, są za mocne
dla zwykłego człowieka. Na tym etapie, mimo iż wzbudzał kontrowersje,
Austin był wciąż pupilkiem Mayfair, jednak nie będzie to trwało
wiecznie. Już niedługo będzie wyprzedawał swoje obrazy za grosze w
knajpach i reklamował równie tanie Surrealistyczne karty do przepowiadania pogody na targowiskach.
Jednak na razie nasz bohater został wydawcą magazynu Form - A Quarterly of the arts, i napisał w 1916 roku artykuł o rysowaniu automatycznym,
parę lat wcześniej zanim rozsławili je surrealiści. Następnie wcielono
go do wojska - jako członek korpusu medycznego Royal Army, został
oficjalnym rysownikiem - dokumentarzystą , ilustrując medyczną historię
wojny. Parę jego rysunków z tego projektu można obejrzeć w Imperial war Museum. Po powrocie do cywila został redaktorem kolejnego pisma artystycznego, tym razem The Golden Hind ("Złotej łani" ), która wkrótce dzięki upodobaniu Spare`a do aktów kobiecych stała się znana jako The Golden Behind
(Złoty zadek - gra słów w jęz. angielskim - przyp.tłum. ). Gazeta
jednak przestała być wydawana w 1924 roku. Od tego momentu sprawy
zaczęły mieć się coraz gorzej dla Spare`a ; w tym okresie przeżył
przezył ciężki kryzys osobisty, który był pożywką dla The Anathema Of Zos, nietzscheańskiego pamfletu wymierzonego w konwencjonalne społeczeństwo, opublikowanego w 1927
roku. W przeciwieństwie do ludzi z literacko - artystycznej elity, do
której przez krótki okres czasu należał - Spare, artysta, myśliciel i
mag był chodzącą esencją klasy robotniczej. Prawdopodobnie to, razem z
jego pogardą dla modernizmu i nowych mód artystycznych, przyczyniło się
do jego upadku. Zresztą, pomijając powody - gdy jego kariera zakończyła
się w latach dwudziestych, Spare poczuł, że jego miejsce jest w cieniu i
z dala od artystycznego światka, i że woli żyć - tak jak sam mówił -
jak 'świnia ze świnią'.
Spare zszedł już z podium sławy, jednak jego prawdziwe życie ( zapomnijmy na chwilę o jego karierze), od dawna miało swoją ciemną
stronę. Austin żył już wcześniej w południowym Londynie - jego rodzina
przeprowadziła się ze Smithfield do Kennington kiedy miał osiem lat - i
to właśnie tam, jako dziecko, został uwiedziony w pewien sposób przez
starą wiedźmę, panią Patterson. Jak to sam ujął, padł
ofiarą jej zaklęcia. Jak powie później, pani Patterson zapoznała go z
przepowiadaniem przyszłości za pomocą kart, i umiała materializować
myśli tak, aby inna osoba mogła je zobaczyć. Miała także moc pozwalającą
na to, aby lubieżnie przetransformować się ze starej wiedźmy w bardzo
atrakcyjną seksualnie kobietę, jednak, tak jak to pokazywały dzieła
Spare`a, przynajmniej on tak uważał, było to płynne rozróżnienie.
Dziś opieka społeczna zjawiłaby się w Kennigton zanim zdążyłbyś powiedzieć Belzebub, ale los Spare`a był już przesądzony. Mógłby powtórzyć za Marlowe`owskim Doktorem Faustusem : To magia, magia, to ona mnie uwiodła.
Podobnie
jak lata sześćdziesiąte XX wieku, przełom wieku dziewiętnastego i
dwudziestego był dobrym okresem, aby zacząć interesować się magią.
Pomiędzy dekadencją i powszechnie panującym poczuciem fin de siecle, Okultystyczne Odrodzenie rozkręcało się na dobre.
Hermetyczny Zakon Złotego Świtu (Hermetic Order Of The Golden Dawn)powstał
w 1887 roku, rzekomo po przypadkowym odkryciu pewnych manuskryptów w
księgarni na Farrington Road, a w jego szeregach były takie osoby, jak W.B.Yeats, Aleistei Crowley, Algernon Blackwood, Artur Machen, Dion Fortune, i autorka książek dla dzieci Edith Nesbit. Magia wisiała w powietrzu, przenikając na przykład prace Artura Beardsley`a. Spare był za młody, by stać się członkiem oryginalnego Złotego Świtu, jednak po schizmie, jaka w nim nastąpiła, dołączył w 1909 roku do nowego odłamu zakonu założonego przez Crowleya, Argentinum Astrum.
(Zakon Srebrnej Gwiazdy) Spare i Crowley byli wtedy nawet przyjaciółmi,
i do dziś można natrafić na spekulacje, czy przypadkiem nie istniała
między nimi silna fizyczna więź. Spare jednak był za silną osobowością,
aby pozostać w A:. A:. dłużej. Ukryte komentarze na ten temat można spotkać w pismach Crowleya : artyści: oni nie umieją zrozumieć organizacji.
Spare dużo więcej odrzucił niż zaadoptował dla siebie z
Crowley`owskiego okultyzmu, a swoje o wiele luźniejsze i dużo bardziej
fizycznie zorientowane metody magiczne przedstawił w swoim dziele Księga przyjemności : Psychologia Ekstazy, opublikowanej w roku 1913.
Przewińmy teraz tę historię o parę lat do
przodu, by spojrzeć na magię Spare`a w praktyce i aby rozważyć początki
jego legendy, które miały miejsce jeszcze za jego życia: niektóre
opowiadane o nim historie sprawiają, że londyńska gmina Lambeth zaczyna
wyglądać jak okręg Arkham w opowiadaniach Lovecrafta. Wystarczą trzy
przykłady. Pierwszy ma miejsce pod koniec drugiej wojny światowej, i
przytacza go niejaki Francis King. Przyjaciel Kinga - wtedy młody artysta, teraz uprzywilejowany buchalter,
poznał Spare`a, i dobrze się zaprzyjaźnili. Łączyła ich wspólna
nienawiść do nowoczesnych trendów w sztuce, która stała się niemalże
obsesją Spare`a. Z drugiej strony w ogóle nie mogli dojść do
porozumienia w sprawach magii - przyjaciel Scoffe`a wręcz wyszydzał
okultystyczne pasje Spare`a. Kiedy Austin napomknął mu, że bywał czasami
opętany przez ducha Williama Blake`a, ten odparł mu strumieniem
współczujących, pseudo-psychologicznych bredni o podzielonych
osobowościach, ukrytych kompleksach etc. Spare odparł mu wtedy, że on
całkowicie wierzy w magię, i że praktykował ją całe swoje życie. Więcej,
da swojemu przyjacielowi na to dowód przy ich następnym spotkaniu.
A.O.S. mieszkał w ciemnej, butwiejącej
piwinicy w Brixton, i to właśnie tam ów student malarstwa, jego
przyjaciel , miał swoje pierwsze spotkanie z magią. Było tam bardzo
ponuro, nie pachniało zbyt miło i mogło być bardzo hałaśliwie dzięki
rurom kanalizacyjnym i autobusom cały czas przejeżdżającym obok budynku.
Przyjaciel Kinga nie czuł się już tak pewnym siebie, jak podczas
rozmowy ze Spare`em. W międzyczasie przerobił jeszcze parę lektur na ten
temat, i to sprawiło, że denerwował się jeszcze bardziej. W każdym
razie, jak to powiedział King, czuł, że jego trwałe przekonanie dla
lingwistycznej filozofii A.J. Ayera może go ocalić od bycia pochłoniętym
przez demona Asmodeusa, albo przez jakiekolwiek inne paskudztwo.
Po wejściu do piwnicy Spare`a, przyjaciel
Kinga zauważył kompletny brak płaszczy, kadzideł, magicznych
pentagramów i innych parafernalii w stylu Dennisa Wheatley`a. Spare jadł
kawałek ciasta, i kiedy skończył, demonstracja mogła się rozpocząć. W
miejscu zwyczajnego mistycznego osprzętowania leżały jakieś
rysunki i kartki papieru pokryte literami i dziwnymi symbolami. Spare
oznajmił, że chce przeprowadzić aportację - wyprodukowanie
materialnego obiektu z powietrza. Aportacje były jednym z głównych
składników dziewiętnastowiecznego spirytualizmu, i były bardzo często
pokazywane publicznie. Spare miał zamiar wytworzyć z atmosfery żywe,
świeżo ścięte róże. Pracując w ciszy, machał w powietrzu rysunkiem przez
minutę lub dwie, zanim położył go z powrotem na stole. Bardzo mocno się
koncentrował, i to napięcie było bardzo widoczne na jego twarzy, aż w
końcu wypowiedział słowo: róże. Nastąpiła jeszcze chwila
intensywnej, ciężkiej ciszy, zanim rura kanalizacyjna nad nimi
eksplodowała i wylała na nich potok ścieków i brudnej wody prosto na ich
głowy.
Jak mnóstwo opowieści o A.O.S., ta
gustowna opowiastka jest po prostu za dobra by była prawdziwą. Jednak
ciekawe jest to, że wyszła ona od światda, a nie zaś od samego Spare`a
(dlaczego - przekonamy się za chwilę). King był z pewnością zdrowym
psychicznie i wykształconym pisarzem i opowieść jego przyjaciela ma w
sobie pewną dozę prawdopodobieństwa. Oczywiście, cała sprawa była tylko
kwestią zbiegu okoliczności, jednak nie można tego powiedzieć o
następnej historii. Tu będzie się działo coś innego, nie tylko w
opowieści, ale i w samym opowiadaniu, które zostało bardzo
atmosferycznie przedstawione przez Kennetha Granta, uznanego brytyjskiego okultystę i głównego autora legendy Austina Osmana Spare`a.
Spare`owi od czasu do czasu uprzykrzali
życie wszelkiego rodzaju dyletanci i poszukiwacze tanich sensacji, i
pewnego razu dwóch spragnionych emocji facetów poprosiło go o ewokowanie
elementala (żywiołaka - ducha któregoś z żywiołów - przyp. tłum.) w widzialnej formie. Była to szukająca mocniejszego kopa para ektoplazmo-ćpunów,
którzy widzieli już dusze martwych ludzi materializujące się na
seansach, jednak teraz byli na psychicznym safari w poszukiwaniu jeszcze
lepszych wrażeń. Chcieli zobaczyć nie-ludzkiego ducha. Spare
próbował im to odradzić, tłumacząc, że te praktyki obudzą z
nieświadomości różne, niekoniecznie pokojowo nastawione moce, których
lepiej nie wyprowadzać na powierzchnię. Ale tamci nalegali.
Spare narysował zaprojektowany przez
siebie symbol graficzny na kartce papieru, po czym przycisnął go sobie
do czoła. Przez chwilę nic się nie działo. Potem, słabe oświetlenie
pomieszczenia zaczęło się powoli zagęszczać i nabierać mistycznej
aury. Zielonkawa mgła teraz już zalegała w prawie całym pomieszczeniu,
raz to krzepnąc, raz się roztapiając, i formując się powoli w jeden
kształt, o koszmarnej aparycji absolutnego zła. Atmosfera zaczęła się
kurczyć pod wpływem jego obecności; akompaniował temu przeraźliwy smród,
a w tej okropnej chmurze horroru, jaka ich otoczyła, dwa punkciki ognia
zaczęły świecić niczym oczy, oświetlając idiotyczną twarz, która nagle
zaczęła się zdawać wypełniać całą przestrzeń. Dwaj pseudookultyści
spanikowali, zaczęli błagać Spare`a, by ten odesłał to wszystko z
powrotem; udało mu się to, ale ci dwaj doświadczyli pod wpływem tego co
się stało okropnego wstrząsu. Jeden z nich umarł w przeciągu paru
tygodni; drugi znalazł się w szpitalu psychiatrycznym.
Kenneth Grant
(na portrecie obok, namalowanym przez Spare'a w 1950 roku) był nie
tylko niedocenionym , pomysłowym pisarzem , ale także wdzięcznym
słuchaczem historii Spare`a. Ta historia pochodzi przypuszczalnie od
samego Austina, zabarwiona jednak zamiłowaniem Granta do lektur
wizjonerów początku XX wieku - Machena i Lovecrafta, a także pulp fiction Saxa Rohmera - temu ostatniemu zielona, cuchnąca mgła
z pewnością nie była obca. Jeśli cokolwiek może rzucić chociażby
najlżejsze światło na tę opowieść, to rzecz, którą Spare opowiedział
swojemu innemu znajomemu, Frankowi Letchfordowi. Letchford nie
interesował się za bardzo okultyzmem, i Spare rozmawiając z nim próbował
zmienić jego nastawienie do tych spraw. A.O.S. powiedziałmu kiedyś,
dużo później o tym, że czuł się rozczarowany okultyzmem, i że miał
przyjaciela, który zajmował się tym bardzo powierzchownie i oszalał - to
właśnie może być nieupiększone, prawdziwe echo jakiegoś zdarzenia
stojącego za tą całą opowieścią.
Trzecia historia, znana w paru, niewiele
różniących się od siebie wersjach, jest najbardziej kompletna i
wiarygodna - opiera się na przekazach wielu występujących w poniższym
dramacie aktorów. Ma ona miejsce w roku 1955, a akcja
toczy się w domu alchemika w Islington. Magiczny konflikt nastąpił
pomiędzy dwoma grupami - jedną, dowodzoną przez Kennetha Granta, a drugą
przez Geralda Gardnera, podającego się za odrodziciela czarostwa (wicca, wiedźmiego kultu - przyp. tłum). Gardner był przekonany o tym, że Grant przechwycił
mu jego wyjątkowo utalentowane medium, niezrównoważoną kobietę o
imieniu Clanda; pewnego razu więc zjawił się u Spare`a prosząc go o
talizman, który mógłby przywrócić mu skradzoną własność. Spare
nie miał zielonego pojęcia, że stworzony aterfakt miał być użyty
przeciwko jego przyjacielowi, Grantowi. Talizman, który Spare stworzył,
był czymś w rodzaju ziemnowodnej sowy ze skrzydłami nietoperza i szponami orła.
Jedna rzecz jest zastanawiająca - to, że Spare w okultystycznym światku
miał reputację kogoś o naprawdę dużych możliwościach; wynika z tego, że
Gardner doszedł do wniosku, że sam nie będzie w stanie stworzyć tego
talizmanu, pomimo bycia ekspertem, co rzuca zupełnie nowe, rzeczowe
światło na jego własne czary.
Na
magicznym spotkaniu w Inslington, Clanda leżała na ołtarzu czekając na
przywołanie bogini Czarnej Izydy, jednak rzeczy potoczyły się zupełnie
innym torem. Złym torem. Najpierw poczuła nagły spadek temperatury, a
potem ujrzała oczyma wyobraźni wielkiego ptaka wpadającego do pokoju,
chwytającego ją w szpony i odlatującego. Ujrzała pod sobą pokryte
śniegiem dachy, jak w śnie, w którym się lata, dopóki ptak nie zaczął
pikować w dół nad obiektem przypominającym stocznię. Clanda przeraziła
się, lecz nagle znalazła się z powrotem na ołtarzu. Nikt nie mówił, że
Clanda poleciała gdzieś fizycznie; cała podróż miała miejsce na
płaszczyźnie astralnej. Grant mówił później, że po wszystkim zauważył na
szybie dziwną, śliską, słoną, połyskującą substancję.
Dobra, koniec z opowiadaniem pogłosek i
bajek; wróćmy do sztuki Spare`a. Jest ona wyjątkowo silnie oddziałująca
na odbiorcę, a jedną z jej najbardziej szczególnych cech jest jej
prawdziwy kalejdoskop stylów i konwencji. Niektóre występowały w różnych
okresach, niektóre pokrywały się ze sobą - można je porównać zwłaszcza
do Michała Anioła, Beardsley`a, Durera czy Blake`a, ale ich intensywność
jest prawie że na granicy pastiszu, a do tego mają w sobie coś tak
silnie Spare`owskiego, że jego dzieł nie da się pomylić z
żadnymi innymi. Do tego są jego pastelowe portrety mieszkańców
południowego Londynu, należące do najlepszych jego dzieł, rysunki
automatyczne i do celów magicznych, oraz amorficzne zakłócenia
perspektywy w technice, którą Spare określał mianem siderealism. No i na końcu mamy dziwacznie grafiki, które Spare malował aby zwizualizować rozkosz w swojej Księdze Przyjemności, których nie da się porównać do niczego, co powstawało w tamtym okresie.
Nie tak dawno temu ludzie spytani o
największego artystę dwudziestego wieku wymieniliby Picassa, teraz
natomiast pewnie powiedzieliby o Marcelu Duchampie. Picasso był
strasznie płodnym artystą, ale Duchamp wywołał przewrót bawiąc się samym
pojęciem sztuki, nie tylko dokonując działań wewnątrz niej. Podobne
rozróżnienie należy poprowadzić pomiędzy Spare`em a Crowleyem. Spare był
dużo bardziej zainteresowany samą naturą wiary niż różnymi
okultystycznymi systemami wyznaniowymi - interesowało go jak wierzyć, a nie w co
wierzyć. Postrzegał wiarę jako coś zupełnie pozbawionego jakichkolwiek
schematów czy ram, co można skanałować i skierować na konkretne obiekty
(coś a la freudowskie libido, co swoją drogą brzmi bardziej jak słowo z
terminologii inżyniera - hydraulika). Innymi słowami, Spare zaklinał i
czarował za pomocą wiary, i to jest wszystko, co można i co powinno się
powiedzieć o jego magii, pomimo że jej komponenty - Zos i Kia, sigile, alfabet namiętności, atawizm
i reszta, są już żelaznym kanonem pism okultystycznych. Najbardziej
inteligentne i najciekawsze podsumowanie magii Spare`a można znaleźć w
bardzo rzadkiej i trudnej do zdobycia książce Gavina W.Semple`a p.t. Zos-Kia, (wyczerpany nakład , książki nie ma w British Library), z której zapożyczyłem odróżnienie jak wierzyć od w co wierzyć.
Jest jeszcze trzecia nitka kariery Spare`a, nie połączona z jego sztuką i magią. Tak jak Salvadore Dali i Baron Carvo, Spare był jednym z wielkich mistyfikatorów : zwykł mówić, że wypowiedziane kłamstwo w złym miejscu staje się prawdą. Nigdy nie mógł pozostać na dłużej z nagimi faktami.
W 1936 roku, na przykład, Hitler
zaproponował Spare`owi namalowanie jego portretu, chcąc mu nawet
zasponsorować lot samolotem do Niemiec, jednak Spare zdecydowanie
odmówił, od razu stając się bohaterem brytyjskich gazet. Jak na razie,
prawda. Lecz parę lat później zmienił kompletnię tę historię, i znowu
trafił na łamy prasy - tym razem poleciał do Niemiec, namalował portret
Hitlera, i usiłował przekształcić je w dzieło antynazistowskie, może
nawet magiczne.
A to tylko jedno z ciekawych doświadczeń
Spare`a. Z pierwszej ręki uczył się hieroglifów w Egipcie; otrzymał
podobno list od Freuda, pełen pochwał dla jego niezaprzeczalnego
geniuszu; był jedynym ocalałym ze storpedowanego statku zwiadowczego;
spędził całą noc na stosie trupów w Ziemi Niczyjej (tak naprawdę po raz
pierwszy był we Francji dopiero po zakończeniu I wojny światowej) - i
tak dalej; nawet istnienie pani Patterson wydaje się być zagadką,
chociaż kobieta o takim nazwisku naprawdę mieszkała nieopodal.
Pośród książek, które Kenneth Grant wmusił w Spare`a, była książka Hansa Vaihingera Filozofia: Jak gdyby. Vaihinger, filozof ze szkoły Kanta, został zapamiętany za sprawą ukutego przez siebie terminu fikcjonalizm.
Sugeruje on, że ludzka myśl funkcjonuje na podstawie nierealnych
fikcji, kiedy zaś prawda - zgodnie z ideami Kanta i schopenhauerowskim
pesymistycznym spojrzeniem na to, jak dużo możemy poznać - jest
niemożliwa do osiągnięcia. Dlatego, dla Vaihingera, idee takie jak Bóg,
wolność, prawa człowieka, Czarna Izis i tak dalej są tylko pięknymi, sugestywnymi i przydatnymi fikcjami,
co jednak nie zmienia faktu, że są fikcjami (trochę się to różni od
pragmatyzmu, który interesował się tylko koncepcją przydatności, ani
myślał zajmować się sprawami fałszywości / realności). Spare przyswoił
to wszystko zafascynowany, i zasada jak gdyby stała się jednym z
głónych haseł jego filozofii i magicznego myślenia. W rękach Spare`a
staję się to jednym z najdalszych punktów tradycji romantycznej
epistemologii, a on sam zabrał te myślenie w rejony, w które Vaihinger
pewnie bał się zapuszczać.
Dzięki Wierze jako koncepcji, nieważne czy prawdziwej czy fałszywej, można czynić cuda i ucieleśniać je w świecie rzeczywistym.
Austin Osman Spare z pewnością był
dotknięty fenomenem, który najkrócej określamy mianem "geniusza", ale
jego największym dziełem był z pewnością on sam.
https://stos-kartek.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)