niedziela, 7 października 2012

Czarownice z Polski



Czarownice z Polski


Do spokojnego, słowiańskiego zaścianka wielkie polowanie na czarownice zawitało dosyć późno. Pierwszą znaną nam czarownicę stracono w 1511 roku, w Waliszewie koło Poznania. Osławieni inkwizytorzy nie mieli nic wspólnego z wyrokiem ? kobiecinę skazał sąd miejski. Co było później, trudno powiedzieć: przyjmuje się, że na śmierć skazano od 5 do 10 tysięcy domniemanych czarownic. Skąd biorą się owe szacunki, ciężko zgadnąć, jako że zasoby archiwów nie zostały jeszcze dokładnie przebadane. Wiadomo natomiast, że polowanie na czarownice trwało w Polsce dłużej, niż w innych krajach europejskich i jeszcze w wieku XIX podobno chłopstwo utłukło kilka nieszczęsnych babin, co zresztą pruska propaganda skwapliwie wykorzystała jako dowód ogólnego zdziczenia i cywilizacyjnego zacofania Polaków.

Same czarownice znamy jedynie z przekazów pośrednich ? pośrednich, więc i stronniczych, trudno bowiem polegać na zeznaniach wymuszonych na torturach. Nawet zeznania "dobrowolne" niekoniecznie zasługują na wiarę, ponieważ przed rozpoczęciem badania kat miał zwyczaj oprowadzać rzekomą wiedźmę po izbie tortur i wyjaśniać jej funkcjonowanie zgromadzonych tam przedmiotów. Nic dziwnego, że skonfrontowana z katowskimi narzędziami niewiasta nabierała większej ochoty do zeznań, zaś sam dobór pytań zadawanych przez oprawcę mógł sugerować odpowiedzi. Stąd dośc trudno jest zgadywać, czy oskarżone o czary naprawdę stosowały jakieś praktyki magiczne i na czym one polegały.

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że istniały dwa poziomy magicznych stereotypów. Dla wieśniaka z podlaskiej wioszczyny wiedźmą była baba, która osusza wymiona krów i sprowadza niepłodność na niewiasty. Dla sędziów i ludzi obeznanych z traktatami demonologicznymi, wiedźma była heretyczką, służyła szatanowi i w piątkowe latała na sabaty. Sędziowie i kaznodzieje prawili, że diabeł spółkuje z wiedźmami pod postacią kozła, zaś jego nasienie jest zimne jak lód; wieśniacy przyjmowali te rewelacje z zadziwieniem. Dopiero po pewnym czasie oba zespoły wierzeń, ludowy i elitarny, przemieszały się ze sobą. Należy jednak pamiętać, że stereotyp wiedźmy nigdy nie był statyczny, zmieniał się pod wpływem literatury demonologicznej, ale też "wymogów chwili". Dlatego czarownicą mogła być równie dobrze zamożna wdowa po majstrze cechowym ("za dobrze się babie powodzi, musi być z czartem w spółce"), jak i uboga żebraczka ("odmówiłam jej jałmużny, popatrzyła koso na kołyskę i na drugi dzień dziecko zmarło ? ani chybi wiedźma rzuciła urok"). Polowania na czarownice miały własną dynamikę i niejednokrotnie służyły nie tyle pognębieniu diabelskich zastępów, ile celom daleko bardziej praktycznym i przyziemnym. Pozwalały usunąć kłótliwą sąsiadkę, zagrabić dobytek zamożnej mieszczki czy pozbyć się z wioski kłopotliwej ladacznicy. Oskarżenie o czary było tu o tyle użyteczne, że ofierze było bardzo trudno udowodnić własną niewinność; zresztą same sądy częstokroć zdawały sobie sprawę, że procesy są skutkiem zadawnionych konfliktów. Próbowano ów proceder jakoś ukrócić. Na przykład włoska inkwizycja wymagała, aby oskarżyciel, który nie był w stanie dowieść słuszności zarzutów, ponosił karę, miałaby spotkać ofiarę oszczerstw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz