SPARE NOT DEAD CZYLI POP-MAGIA OBNAŻONA
Co ma wspólnego Harry Potter z sigilami i McDonaldem? I co ma wspólnego do niedawna zapomniany, żyjący w pierwszej połowie XX wieku malarz i okultysta z pewnym znanym scenarzystą komiksowym? Kto zabił Johna Ken... eeee. przepraszam. Na powyższe pytania, oprócz ostatniego oczywiście, odpowiedź poniżej.
Sylwetkę Austina Osmana Spare`a poznaliście już chyba w miarę dobrze dzięki poprzednim artykułom zamieszczonym w Gildii Tajemnic. Kim jest Grant Morrison, też pewnie kojarzycie, jeśli uważnie śledzicie pojawiające się tu artykuły, albo interesujecie się komiksem trochę poważniej niż przeciętny konsument Rosińskiego i przygód Lobo. W tym tekście postaram się przedstawić pewne powiązania między tymi postaciami i punkty wspólne między nimi, a jest ich naprawdę od cholery...
Austin Osman Spare samotnie przelewał swoje marzenia, fantazje i obsesje na swoje obrazy i sigile, będąc kolejnym wielkim introwertykiem w historii, takim jak Franz Kafka, który przywoływał najczarniejsze demony swojej podświadomości, które odnaleźć możemy na kartach jego powieści i opowiadań. Grant Morrison jest dzieckiem, a zarazem chirurgiem popkultury. Wyrastając z niej, dokonuje jej rewizji i na jej polu rozpoczyna działania magiczne. I robi to za pomocą medium, które jest kulturą dwudziestego wieku - komiksu. Za pomocą swojego opus magnum - serii komiksowej THE INVISIBLES (wyd. Vertigo), dokonuje cały czas permanentnego zamachu na niedotlenione mózgi bezmyślnych zjadaczy wpychanych na siłę gotowych produktów z półek hipermarketów. Co ich łączy? Odpowiedz jest prosta. Magia chaosu.
Obaj traktują ją jednak zupełnie inaczej. Spare, jako introwertyk, indywidualista i samotnik, tworzy system magii indywidualnej, bez złożonych rytuałów, psychodramy i innych tego typu jasełek. Jesteś tylko ty, twój mózg, twoje ręce, twoje ciało, twoje nasienie i przede wszystkim twoje myśli i marzenia. Nic więcej, no może jeszcze Kia, z którą musisz się chociaż przez ułamek sekundy zjednoczyć w podświadomości, aby twoje marzenie stało się rzeczywistością. Morrison najwierniej chyba ze wszystkich kontynuatorów podtrzymuje linię magii Spare`a, a jednocześnie wprowadza ją na zupełnie nowe terytorium. Na terytorium XX wieku - telewizji, hipermarketów, internetu, rocka, piguł i konsumpcji. Jego własne sigile, które Spare kazał niszczyć albo wyrzucać, można kupić w każdym większym zachodnim sklepie z komiksami. Nawet hypersigile - co bardziej oczytana i mająca choćby minimalną wiedzę o okultyźmie osoba złapie się za głowę, gdy zacznie czytać INVISIBLES, zauważając mnogość nawiązań , symboli i ukrytych znaczeń.
Morrison wprowadza termin pop-magii - pisząc o logo, symbolu religijnym, reklamie czy teledysku jako hipersigilu, który zawładnia naszą podświadomością i kształtuje społeczne relacje i schematy ( niedaleko stąd już do dekonstruktywistycznej i desocjalizacyjnej filozofii Genesisa P-Orridge`a ). Jako dowód na to, że istnieje magia, zadaje proste pytanie: a dlaczego Buffy, Harry Potter, horoskopy i filmy o wampirach są takie popularne? Magia stała się elementem popkultury. Chcąc nie chcąc, traktujemy ją jako stały element naszego życia. Krzyki niektórych wyjątkowo zatwardziałych kościelnych ciemniaków o satanizmie i destruktywnym wpływie wspomnianego już Harry Pottera, gier fabularnych czy książek fantasy każdemu myślącemu człowiekowi wydają się po prostu śmieszne. Morrison używając szybkiego, młodzieżowego języka próbuje przełożyć filozofię i teksty Spare`a na dzisiejsze realia. Próbuje go uwspółcześnić. Tam, gdzie Spare złożonym, archaicznym językiem pisze o swojej filozofii ekstazy, o relacjach między Zos a Kia i o masturbacyjnych technikach kodowania sigili w podświadomości, tam Morrison pisze: "Dawaj. Nie ma co czekać. Magia jest jak benzyna - każdy może jej użyć. Nadszedł czas magii". I ten język, ta łatwość i lekkość pisania czyni go najlepszym i najwierniejszym uczniem i spadkobiercą Austina Omana Spare`a. Magia prywatna i osobista - bez zbędnych masek, orgii i rytuałów, przeniesiona tylko trochę we współczesne realia. Morrison używa terminów dzisiejszej kultury masowej - "Stwórz swoje logo. Rozprowadź je, spraw, aby znał je każdy. Stań się Bogiem". Jest też oczywiście kolejna koneksja. Spare był malarzem - sprzedawał swoje nowatorskie, fantasmagoryczne, osobiste dzieła za grosze w knajpach, aby się utrzymać.
Morrison jest scenarzystą komiksowym - komiks to też przecież dzieło plastyczne, a raczej jego pewna odmiana, specyficzna tylko dla kultury masowej dwudziestego wieku ( i niech żaden "mangolog" nie wciska mi w tym momencie że jakieś japońskie bazgroły na skórach sprzed kilkuset lat to już były komiksy ). Obaj umieszczają sigile w swoich dziełach, fizyczne ślady ich osobistych pragnień i marzeń. Obaj, oddając całe swoje wnętrze innym, przedstawione co prawda w postaci magicznego kodu, dokonują oczyszczenia samego siebie, a zarazem rozprzestrzeniają swoje myślenie ( Spare też , nadal, mimo że pośmiertnie ) z prędkością pocisku. Umberto Eco pisał, że myślenie hermetyczne i okultystyczne jest zaprzeczeniem istoty aktu komunikacji. Trudno mi polemizować z tak wielkim umysłem, ale dla mnie obrazy Spare`a i komiksy Morrisona to akt bardzo bezpośredniej intymnej komunikacji z autorem, z jego myślami i fascynacjami, a także dotykanie pewnych rzeczy, które obaj chcieli przekazać, podświadomie, poprzez kod, ale mimo wszystko bardzo bezpośrednio. Gdy czytałem INVISIBLES , przy wyłapywaniu motywów i nawiązań, które kojarzyłem, dosłownie czułem małe ładunki prądu w opuszkach palców trzymających komiks.
Czasami wydaje się, że Morrison aż wprost pisze na temat Spare`a. Kiedy czytam u niego, że "Kiedy chcesz być magiem, zachowuj się, ubieraj , chodź i rozmawiaj jak mag ", mam przed oczyma zdziwaczałego , opuszczonego Spare`a, przechadzającego się uliczkami Londynu, patrzące na niego zaciekawione oczy i usta szepczące: "on jest magiem! on robi tajemnicze rzeczy ". Można to też odebrać jako - "stań się legendą ". Magia Morrisona i Spare`a to magia osobista, magia wybijających się z tłumu indywidualistów, ludzi nienawidzących spędów, odgórnych dyrektyw i wielkich instytucji, religii oraz państwa. To magia jednostki. Jeszcze raz powtórzę - zapomnij o rytuałach, inicjacjach i całym tym sekciarskim steku bzdur. Jesteś tylko ty ze swoim mózgiem, swoją energią i swoją mocą jako człowiek. Świat jest twój, niebo jest granicą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz