Środki dowodowe w procesach czarownic
Środki dowodowe przeprowadzane w procesach o czary można
podzielić na trzy kategorie. Do pierwszej z nich zaliczymy te dowody, które
były wspólne we wszystkich sprawach karnych, jak np. przyznanie się do zbrodni.
W drugiej kategorii znajdą się środki dowodowe będące wymysłem prześladowców
czarownic. Do tejże grupy zaliczają się np. próba igły, czy też próba wagi.
Natomiast do ostatniej kategorii dowodów zaliczymy ordalia. Ta ostatnia grupa
dowodów była reliktem średniowiecza i ich reaktywacja stanowiła regres w
procesie rozwoju prawa karnego. Do stosowania ordaliów w procesach o czary
zachęcali autorzy „Młota na czarownice", Jakub Sprenger i Henryk Krammer
(Institor). Co ciekawe, stosowanie ordaliów było przez Kościół rzymsko —
katolicki oficjalnie zabronione od czasu soboru laterańskiego, który odbył się
w 1215 roku.
System środków dowodowych średniowiecza ukształtowany był
pod wpływem panujących ówcześnie wierzeń, iż najskuteczniejszym sposobem
dojścia do prawdy jest zdanie się na interwencję sił nadprzyrodzonych. Dowody
oparte były na wierze, miały charakter irracjonalny. Występowało w nich wiele
pierwiastków sakralnych oraz inne liczne przejawy średniowiecznej symboliki i
formalizmu. [ 1 ] Autorzy „Malleus Malleficarum" paradoksalnie starali się
udowodnić stosowanie ordaliów w sposób racjonalny.
W procesach o czary stosowany był specjalny tryb
postępowania inkwizycyjnego, ze względu na szczególny charakter zbrodni, za
którą kryła się potęga Piekieł. Był to bowiem proces, w którym przeciwnikiem
sądu był sam Szatan, podczas gdy domniemana czarownica bywała tylko jego bezwolnym
narzędziem i ofiarą. Wobec tak potężnego wroga formalności „zwykłej"
procedury inkwizycyjnej ustąpić musiały środkom skutecznej prowadzącym do
pokonania sił Ciemności. [ 2 ] W tej materii zakładano, że najskuteczniejszy
jest tryb procesu opisany w „Młocie na czarownice". Ta „biblia
zabobonu" stała się w większej części Europy, ówczesnym kodeksem
postępowania karnego.
Podczas procesów o czary dopuszczano wszystkie środki, które
miały na celu wykrycie zbrodni czarostwa. Nie było wcale mowy o jakiejkolwiek
regule legalnej teorii dowodowej, w przypadku zeznań świadków. Powołanie przez
jedną obwinioną, torturowaną osobę innej, mogło w zupełności wystarczyć do
kolejnego oskarżenia o czary. Właściwie rzec by można, iż cała procedura nie
zmierzała do wykrycia prawdy, ale udowodnienia winy.
PRÓBA OGNIA I WRZĄTKU
Próba ognia zalecana przez autorów „Młota na
czarownice" była środkiem dowodowym należącym do średniowiecznych
ordaliów. Polegała na tym, że osoba zatrzymana chwytała gołą ręką rozgrzany do
czerwoności pręt żelazny. Jeśli po kontakcie z rozgrzanym metalem ręka po
trzech dniach dobrze się goiła, był to dowód, że oskarżony nie jest winien
zarzucanych mu czynów. Źle gojące się rany wskazywały, że jest winny. [ 3 ]
Druga forma tejże próby polegała na przejściu gołymi stopami po rozgrzanych
lemieszach albo po płonącym ognisku. W czasie próby wrzątku osoba oskarżona
musiała wydobyć z dna kotła wypełnionego wrzącą wodą jakiś przedmiot.
Najbardziej okrutny sposób przeprowadzenia próby ognia
został wynaleziony przez prześladowców czarownic, wcześniej był zupełnie
nieznany. Robert Muchembled tak oto zrelacjonował pewien proces w którym
przeprowadzono najdrastyczniejszą metodę przeprowadzenia próby ognia: "W
poniedziałek, 28 maja, w osiem dni po Zielonych Świątkach, Peronne wyszła
wreszcie z więzienia. Dwudziestu czterech pachołków baronii z wielką pompą
doprowadziło ją pod pręgierz stojący na placu w wiosce. Kancelista sądowy
Delerue odczytał zgromadzonemu tłumowi wyrok. Podczas ostatniej nocy spędzonej
w więzieniu, skazana przyjęła wsparcie duchowe od kapucynów z Orchies, którzy
przyjechali, by wysłuchać jej spowiedzi, pouczyć, co powinna uczynić dla
zbawienia duszy i dodać otuchy przed śmiercią męczeńską. Sędziowie postanowili
spalić ją tylko do połowy, by móc później pokazać ludności jej szczątki i w ten
sposób lepiej utrwalić w ich pamięci obraz niesłychanych zbrodni, których się
dopuściła. Jean Dubarre, jeden z tych, na których Peronne miała jakoby rzucić
urok, występujący także jako świadek oskarżenia, dostarczył za sumę 15
patagonów koło, na którym eksponowano zwłoki.
Ostatnia forma próby ognia stanowiła — rzec by można —
„pośmiertny środek dowodowy" i na szczęście nie była nazbyt
rozpowszechniona. Dowód ten opierał się na wierze, iż wspólniczka szatana jest
istotą fizycznie odrażającą za sprawą zbrodni bluźnierstwa jakiego dopuściła
się przeciwko Bogu i swemu bliźniemu. Ogień, który zgodnie z zasadami teologii
i demonologii jest żywiołem posiadającym właściwości oczyszczające, niejako
demaskował prawdziwe oblicze skazanej oraz ohydę jej czynu.
PRÓBA WODY
Kolejnym środkiem dowodowym wywodzącym się z ordaliów była
próba wody. Mogła ona przybrać formę „pławienia", „kąpieli", lub
próby wrzątku. Pławienie, będące znacznie częściej stosowaną metodą,
przeprowadzano w tych miejscowościach, przy których znajdował się staw,
jezioro, czy też jakiś inny większy zbiornik wodny umożliwiający
przeprowadzenie tejże próby. Niekiedy dziedzic, chcąc wykryć czarownicę,
nakazywał pławić po kolei wszystkie kobiety ze swojej wsi. Najczęściej jednak
pławiono kobiety już podejrzane o czary. [ 4 ]
Pławienie polegało na tym, iż z reguły (jednakże zdarzały
się wyjątki) przywiązywano oskarżonej lewą rękę do prawej nogi, zaś rękę prawą
do nogi lewej i na powrozie ostrożnie spuszczano do wody. Jeżeli oskarżona
utrzymywała się na powierzchni wody, było oczywiste że jest czarownicą, jeżeli
zaś tonęła bardzo szybko oznaczało to, iż jest niewinna. Sądzono, że woda nie
chce przyjąć diabelskich wspólniczek, ponieważ powszechnie uważano, że czarownice
po ślubie z szatanem stają się bardzo lekkie [ 5 ]. Autorzy „Malleus
maleficarum" przyjmując ten punkt widzenia, zgodny z elementarnymi
zasadami demonologii, wykorzystywali go również w kolejnym środku dowodowym,
jakim była próba wagi. Trzy czynniki stanowiły o tym, iż podejrzani unosili się
na powierzchni wody. Pierwszym z czynników był sposób wiązania kończyn w
„łódkę". Pozycja taka sprzyjała chwilowemu utrzymywaniu się na wodzie w
szczególności, jeśli doliczy się dwa kolejne czynniki. Chodzi mianowicie o
ówczesną modę na noszenie kilku wełnianych spódnic i fartuchów oraz bufiastych
rękawów. By ciało wrzucone do wody zaczęło tonąć całe ubranie musiało solidnie
nasiąknąć wodą. Wiadomo również, że każda osoba wrzucona do wody łapie w płuca
jak najwięcej powietrza. W związku z powyższym kat z reguły wyciągał za powróz
podejrzaną zanim ta zaczęła iść na dno zbiornika wodnego.
Jeden z naocznych świadków procesu w Doruchowie opisał
przebieg pławienia: „Tegoż samego dnia (po pojmaniu ich) pławiono je w wodzie.
Był to staw obszerny, który do dziś dnia egzystuje. Ponieważ w całej wsi i w
sąsiedztwie rozruch powstał wielki, przeto zgromadziło się niezliczone mnóstwo
ludu na to rzadkie widowisko pławienia czarownic; poszedłem także z drugimi i w
ciżbie nie byłbym na pewno nic widział, gdyby nie syn jednego z dziedziców,
około 15 lat liczący, mając łódkę zabrał mnie ze sobą, tak więc popłynęliśmy
naprzeciwko mostu z którego czarownice pławić miano; widzieliśmy dokładnie całą
ceremonię. Wprowadzono je na most, miały ręce powiązane; brano jedną kobietę po
drugiej, założono pod pachy powróz, czterech ludzi na tym powrozie spuszczało
ją powoli z mostu w wodę. Żadna z nich nie tonęła, albowiem suknie, a zwłaszcza
obszerne spódnice, nim namokły, unosiły każdą z nich na powierzchni wody.
Dziedzic był przytomny na koniu, a widząc pływającą wołał: ťnie tonieŤ —
ťczarownicaŤ. Słowa te, jakie się później pokazało, były nieodzownym wyrokiem,
skazującym na śmierć niewinne ofiary. Ludzie natychmiast wyciągali kobiety i
tym sposobem wszystkie siedem zostały czarownicami". [ 6 ]
W czasie pewnego procesu kobieta, która tonęła w wodzie
tłumaczyła się później przed sądem, że stało się tak ponieważ w czasach gdy
była jeszcze młodą dziewczyną, matka w celach zdrowotnych smarowała ją gęsim
tłuszczem. Sędziowie jednak nie wzięli pod uwagę tych tłumaczeń.
„Pławienie", pomimo tego, iż należało do najbardziej
rozpowszechnionych środków dowodowych w procesach o czary, było nadzwyczaj
często krytykowane zarówno ze strony teologów, jak i jurystów. Dla przykładu
ks. Benedykt Chmielowski pisał: „Próba bywa czarownic przez topienie w wodzie.
Ale ta przez prowincjonalne zakazana synody, bo częstokroć czart choć na osoby
najniewinniejsze wkłada kalumnię alias nie dopuszcza im utonąć w wodzie, trzymając
je na wierzchu wody, skąd karane bywają i miane za czarownice. Czasami też czy
winne, czy nie winne, swą chytrością topią czarci w stawach." Polskie
procesy o czary wśród licznych odrębności charakteryzowały się min. tym, iż
„pławienie" nie należało do kompetencji sądu, lecz samorządu wiejskiego
lub dziedzica. Przytoczony wyżej opis procesu w Doruchowie jest tego dowodem.
Olbrzymie powodzenie jakim cieszył się ten środek dowodowy wynikało w znacznej
mierze z przekonania, iż woda, jako czysty żywioł będzie się starać odepchnąć
sojuszniczkę diabła. Metoda ta stosowana była jeszcze w XIX wieku.
„Kąpiel", jako drugi sposób próby wody stosowano
znacznie rzadziej niżeli „pławienie". Najczęściej stosowano ją wobec
opętanych przez diabła, niekiedy brano też do kąpieli kobiety posądzone o
spółkę z szatanem. Do tego rodzaju zabiegu używano przeważnie dużej kadzi. Woda
powinna być przecedzona przez prześcieradło, które służyło jako swego rodzaju
filtr przed diabelskimi siłami. Można zresztą spotkać różne lokalne sposoby
przeprowadzenia kąpieli, jak święcenie wody, puszczanie na nią zboża,
spróchniałych kości, kamyków itd. Niekiedy poświęconą wodę przepuszczano przez
prześcieradło i na tym filtrze badano, co pozostało z kąpieli. [ 7 ]
„Kąpiel posiadała podwójne znaczenie, gdyż służyć miała
zarówno jako pewnego rodzaju dowód spółki z szatanem, jak też stosowano ją w
tym celu, by diabeł opuścił ciało badanej i nie udzielał jej żadnej dalszej
pomocy. [ 8 ] W szczególności, by nie dopuścić do umożliwienia rzucenia tzw.
„czarów milczenia" na etapie ewentualnego poddawania torturom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz