Czarownice z Polski
Do spokojnego, słowiańskiego zaścianka wielkie polowanie na
czarownice zawitało dosyć późno. Pierwszą znaną nam czarownicę stracono w 1511
roku, w Waliszewie koło Poznania. Osławieni inkwizytorzy nie mieli nic
wspólnego z wyrokiem ? kobiecinę skazał sąd miejski. Co było później, trudno
powiedzieć: przyjmuje się, że na śmierć skazano od 5 do 10 tysięcy domniemanych
czarownic. Skąd biorą się owe szacunki, ciężko zgadnąć, jako że zasoby archiwów
nie zostały jeszcze dokładnie przebadane. Wiadomo natomiast, że polowanie na
czarownice trwało w Polsce dłużej, niż w innych krajach europejskich i jeszcze
w wieku XIX podobno chłopstwo utłukło kilka nieszczęsnych babin, co zresztą
pruska propaganda skwapliwie wykorzystała jako dowód ogólnego zdziczenia i
cywilizacyjnego zacofania Polaków.
Same czarownice znamy jedynie z przekazów pośrednich ?
pośrednich, więc i stronniczych, trudno bowiem polegać na zeznaniach
wymuszonych na torturach. Nawet zeznania "dobrowolne" niekoniecznie
zasługują na wiarę, ponieważ przed rozpoczęciem badania kat miał zwyczaj
oprowadzać rzekomą wiedźmę po izbie tortur i wyjaśniać jej funkcjonowanie
zgromadzonych tam przedmiotów. Nic dziwnego, że skonfrontowana z katowskimi
narzędziami niewiasta nabierała większej ochoty do zeznań, zaś sam dobór pytań
zadawanych przez oprawcę mógł sugerować odpowiedzi. Stąd dośc trudno jest
zgadywać, czy oskarżone o czary naprawdę stosowały jakieś praktyki magiczne i
na czym one polegały.
Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że istniały dwa poziomy
magicznych stereotypów. Dla wieśniaka z podlaskiej wioszczyny wiedźmą była
baba, która osusza wymiona krów i sprowadza niepłodność na niewiasty. Dla
sędziów i ludzi obeznanych z traktatami demonologicznymi, wiedźma była
heretyczką, służyła szatanowi i w piątkowe latała na sabaty. Sędziowie i
kaznodzieje prawili, że diabeł spółkuje z wiedźmami pod postacią kozła, zaś jego
nasienie jest zimne jak lód; wieśniacy przyjmowali te rewelacje z zadziwieniem.
Dopiero po pewnym czasie oba zespoły wierzeń, ludowy i elitarny, przemieszały
się ze sobą. Należy jednak pamiętać, że stereotyp wiedźmy nigdy nie był
statyczny, zmieniał się pod wpływem literatury demonologicznej, ale też
"wymogów chwili". Dlatego czarownicą mogła być równie dobrze zamożna
wdowa po majstrze cechowym ("za dobrze się babie powodzi, musi być z
czartem w spółce"), jak i uboga żebraczka ("odmówiłam jej jałmużny,
popatrzyła koso na kołyskę i na drugi dzień dziecko zmarło ? ani chybi wiedźma
rzuciła urok"). Polowania na czarownice miały własną dynamikę i
niejednokrotnie służyły nie tyle pognębieniu diabelskich zastępów, ile celom
daleko bardziej praktycznym i przyziemnym. Pozwalały usunąć kłótliwą sąsiadkę,
zagrabić dobytek zamożnej mieszczki czy pozbyć się z wioski kłopotliwej
ladacznicy. Oskarżenie o czary było tu o tyle użyteczne, że ofierze było bardzo
trudno udowodnić własną niewinność; zresztą same sądy częstokroć zdawały sobie
sprawę, że procesy są skutkiem zadawnionych konfliktów. Próbowano ów proceder
jakoś ukrócić. Na przykład włoska inkwizycja wymagała, aby oskarżyciel, który
nie był w stanie dowieść słuszności zarzutów, ponosił karę, miałaby spotkać
ofiarę oszczerstw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz